czwartek, 3 marca 2011

Mroczna przygoda

Wybrałyśmy się wczoraj do kina na "Czarny czwartek", pojechałyśmy Werka samochodem i zaparkowałyśmy pod Plazą, czyli na parkingu gdzie trzeba przy wjeździe otworzyć okno i nacisnąć guziczek, aby uzyskać bilet parkingowy. Podobnie wygląda wyjazd z parkingu, tyle że nie trzeba naciskać guzika, jedynie wrzucić bilet. W trakcie wykonywania tej ostatniej czynności coś gruchnęło i zacięła się szyba. Niemożność zamknięcia okna w samochodzie o godzinie 23 na początku marca jest sporym kłopotem... Zwłaszcza gdy na lubelskich stacjach benzynowych pracują sieroty, a nie mężczyźni, którzy mogliby udzielić jakichkolwiek wskazówek, co teraz czynić... Na szczęście wśród ekipy, która jakiś czas temu u nas imprezowała przy okazji wymiany umywalki, był mechanik. Wykonałyśmy telefon na Muzyczną, mając nadzieję, że odnajdziemy tam kolejnego wybawiciela... tak też się stało, Staszek poprowadził nas do swojego warsztatu (który znajduje się prawie nad Zalewem Zemborzyckim, więc droga tam wyglądała tak, jakby ktoś nas chciał wywieźć za miasto i strach myśleć co zrobić...). Gdy dotarłyśmy do warsztatu było już po północy, zostawiłyśmy samochód i Staszek odwiózł nas do domu swoim wehikułem czasu, czyli BMW stylizowanym na autobus pks z czasów PRL-u (w jego wnętrzu można było znaleźć proporczyki, radio przerobione na głośnik, telefon z tarczą, pieska z ruchomą głową itp.). Poniżej trzy niezbyt wyraźne zdjęcia upamiętniające to wydarzenie. Z radością donoszę, że samochód już jest naprawiony!