środa, 18 września 2013

Smaczny Lublin - idziemy na gofry (wcale nie pod Zamek)

O tym miejscu krążą legendy... Barek mieści się na targu przy ulicy Wileńskiej i istniej od ponad 25 lat. Jego główną atrakcją są gofry, których zapach wydziera się z lokalu na ulicę, nęcąc i wabiąc do środka łakomczuchów. Usłyszałam o tym lokalu dopiero kilka miesięcy temu, a gdy tylko zaczęłam powtarzać głośno, że muszę przyjść sprawdzić czy tu rzeczywiście można dostać najlepsze gofry w mieście, słyszałam co chwilę "Tak! Koniecznie idź! Są pyszne, są najlepsze, pamiętam je z dzieciństwa!" No to poszłam sprawdzić...


 Chwilę pobłądziłam po targowych zaułkach, ale w końcu znalazłam ten mały lokalik! Przy zamawianiu przeżyłam chwilę grozy - nastraszono mnie, że za wymieszanie owoców płaci się podwójnie (żarty żartami, ale w niektórych gofrowniach nie ma zmiłuj i trzeba zdecydować się tylko na jeden owoc, ale na szczęście nie na Wileńskiej). Zamówiłam więc gofra z bitą śmietaną, malinami i borówkami amerykańskimi. Gofr był cudownie chrupiący a jednocześnie idealnie wyrośnięty i puszysty. Bita śmietana naturalna, gęsta, nierozciapująca się na boki i niekapiąca na buty. Na to świeże owoce i można odjechać do nieba! Po prostu pyszny, niech się schowają wszystkie ulepszane i sztuczne gofry z Placu Zamkowego. 


Dowiedziałam się też, że na Facebooku istnieje grupa Gofry 'U Ireny' na Wileńskiej, oczywiście musiałam się do niej zapisać, bo tych gofrów nie da się nie pokochać od razu. Zresztą nawet pieśni pochwalne o nich powstają:


Wniosek jest jeden, jeśli tylko będziecie w okolicach ulicy Wileńskiej, idźcie na gofry!

Adres:
Gofry u Ireny
ul. Wileńska 21

piątek, 13 września 2013

Zmiany, zmiany


Jednak postanowiłam stworzyć bloga kulinarnego, ponieważ najprawdopodobniej przepisów będzie się pojawiać coraz więcej. Zapraszam tutaj: http://nakrancusmaku.blogspot.com

czwartek, 5 września 2013

Smaczny Lublin - Trybunalska

O Caffe Trybunalskiej chciałam napisać już na samym początku cyklu postów o smacznym Lublinie, ponieważ od dawna lubiłam wpadać tu na dobrą (ba! pyszną) kawę. Tym, co mnie powstrzymywało były wypieki serwowane do tej kawy - musiałabym napisać jak bardzo były niesmaczne. Z sympatii do kawiarni zwlekałam więc z postem. Czas mijał, ja nie pisałam, Trybunalska przeszła remont, a wraz z nim również duże zmiany kulinarne. Od kilku miesięcy trybunalska kawa występuje w doskonałym duecie z wypiekanymi na miejscu ciastami. W słodkim menu dominują tarty i serniki w amerykańskim stylu. Delikatne, rozpływające się w ustach i dopracowane z pasją i miłością. Nie będę ukrywać, jak bardzo cieszy mnie, że do mistrzowsko (nie przesadzam!) parzonej kawy można zjeść takie smakołyki.

Jeszcze a propos kawy, na jej parzeniu nie znam się kompletnie, ale bardzo lubię ją pić. Na szczęście w Lublinie powstaje coraz więcej kawarni, w których można poznawać mieszanki ziaren z całego świata i alternatywne metody parzenia. W Trybunalskiej, oprócz kawy z ekspresu, można wybrać drip, aeropress i chemex. Nawet jeśli jesteście kompletnymi laikami i nie macie pojęcia od czego zacząć degustację - nie martwcie się - obsługa chętnie opowie wam o smakach i aromatach jakie macie do wyboru.


Sernik 

Brownie


Nowa Trybunalska kulinarnie wypada o niebo lepiej niż przed remontem. Jeśli chodzi o wystrój mam trochę mieszane uczucia i wrażenie, że wkradła się tu pewna niespójność. Patio i część z witrynami jest prosta i nowoczesna. Stara część, zapewne, żeby pasować do nowej, została ogołocona ze zdjęć i wykładziny, przez co utraciła dawną przytulność. Mam nadzieję, że właściciele nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa w tej kwestii...

Stara część kawiarni


Patio czyli nowa część



Kolejną nowością Trybunalskiej jest piekarnia, w której można znaleźć chleby pieczone na zakwasie, drożdżówki, bułki, a nawet kanapki na ciepło oraz nasze regionalne dobro czyli cebularze. Tymi ostatnimi moje serce zostało ponownie podbite! Ostatnio widziałam na facebooku kłótnię internautów pod zdjęciem cebularza. Spór dotyczył problemu wielkiej wagi - czy ciasto powinno być chrupiące czy puszyste i  miękkie? Sięgając pamięcią do cebularzy sprzed lat, wydaje mi się, że zajęłabym stanowisko zwolenników puszystego ciasta. Ich też odsyłam do Trybunalskiej!



Adres:
Caffe Trybunalska
ul. Rynek 4

wtorek, 27 sierpnia 2013

Znowu muffiny

Zamarzyły mi się muffiny z nektarynkami, jednak żeby nie były mdłe, dodałam dla wyrazistości kandyzowany imbir. To połączenie smaków wypadło zaskakująco dobrze. Muffiny są wilgotne, nie za słodkie, a dzięki imbirowi odrobinę pikantne.


Muffiny nektarynkowe z kandyzowanym imbirem

Składniki:

3 nektarynki
50g kandyzowanego imbiru
1 i 1/2 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
2 jajka
1/2 szklanki oleju
250g jogurtu naturalnego


Przygotowanie:

Nektarynki kroimy w kostkę, a kandyzowany imbir w cienkie paski. W jednej misce mieszamy suche składniki, a w drugiej roztrzepujemy jajka z olejem i jogurtem. Łączymy suche i mokre składniki, dodajemy do masy pokrojone nektarynki i imbir. Foremki wypełniamy ciastem do 3/4 wysokości, pieczemy w temperaturze 180 st. C. Smacznego!

piątek, 2 sierpnia 2013

Kakaowe muffiny z borówkami

Wczoraj odwiedził mnie Mikołaj - mój dawny sąsiad, z którym spędziłam właściwie całe dzieciństwo. Pamiętam, że kiedy byliśmy mali i nic nie zapowiadało tego, że w przyszłości tak będę lubiła piec, Mikołaj w wieku chyba 7 lat upiekł swoje pierwsze ciasto - Murzynek i był z siebie tak dumny, jak może być tylko siedmiolatek. Dlatego też muffiny, które zrobiłam z okazji tej wizyty musiały być kakaowe. Okazało się zresztą, że połączenie kakaowego ciasta z borówką sprawdza się bardzo dobrze.


Kakaowe muffiny z borówkami

Składniki (na około 10 sztuk):

1 jajko
1/2 szklanki mleka
2 łyżki oleju
3/4 szklanki mąki
2 łyżki cukru
2 łyżeczki kakao
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody
szczypta soli
100 g borówki amerykańskiej

Przygotowanie:

W misce roztrzepujemy jajko, dodajemy mleko i olej, dokładnie mieszamy. W drugiej misce łączymy wszystkie suche składniki. Do suchych składników dolewamy mokre i mieszamy, a na koniec dorzucamy jeszcze borówki. Ciasto przekładamy do foremek (na 3/4 wysokości), pieczemy przez 20 minut w temp. 180 st. C. Gotowe muffiny można ozdobić według własnego widzimisię! :)


czwartek, 1 sierpnia 2013

Sałatka z soczewicy z "Małej paryskiej kuchni"

Nie pamiętam już jak odkryłam programy kulinarne Rachel Khoo, ale podejrzewam, że było to dzięki Ewuli. W każdym razie zachwyciłam się nią i jej pomysłami kulinarnymi natychmiast. Rachel jest Brytyjką, która przeprowadziła się do Paryża, żeby poznać francuską kuchnię. W swojej kawalerce otworzyła najmniejszą restaurację w Paryżu (może w niej jednorazowo pomieścić dwóch gości), a przygotowywane tam potrawy stały się inspiracją do napisania własnej książki kucharskiej. Niedawno "Mała paryska kuchnia" została przetłumaczona na język polski - polecam tę książkę zwłaszcza tym, którzy uważają, że nie poradzą sobie z francuskimi potrawami.


Sałatka z soczewicy puy z serem kozim, burakiem i koperkowym sosem winegret
(porcja dla 2 osób)

Składniki:

20 dag soczewicy puy lub innej zielonej, 1 liść laurowy, 1 gałązka tymianku, sól i pieprz, 1 burak, ugotowany i obrany, garść drobnych liści sałaty lub kilka liści shałaty masłowej porwanych na kawałki, 20 dag koziego twarożku lub fety, oliwa z pierwszego tłoczenia 

Koperkowy winegret: pół pęczka koperku, 2 łyżki oleju słonecznikowego, 2 łyżki białego octu winnego, pół łyżeczki soli, szczypta cukru

Przygotowanie:

Opłucz soczewicę pod bieżącą zimną wodą i włóż do dużego garnka. Dodaj liść laurowy, tymianek i dużą szczyptę soli. Wlej przynajmniej dwa razy tyle wrzątku, ile wynosi objętość soczewicy i gotuj do miękkości - około 15 minut. 

W tym czasie przygotuj sos: zmiksuj koperek (wraz z łodyżkami) z resztą składników i dopraw do smaku solą.

Odcedź soczewicę, usuwajac liść laurowy i tymianek. Za pomocą ostrego noża pokrój buraka w bardzo cienkie plasterki. Nałóż soczewicę w równych porcjach na talerze albo półmisek i rozłóż listki sałaty. Na wierzchu ułóż plastry buraka i kozi twarożek. Skrop winegretem oraz niewielką ilością oliwy. Na koniec oprósz solą i pieprzem.

(Przepis pochodzi z książki Rachel Khoo "Mała paryska kuchnia", wydawnictwo Albatros 2013)



czwartek, 25 lipca 2013

Muffiny i prezent dla przyjaciela

Przepis powstał przy okazji spotkania z przyjacielem, który chyba jak nikt inny rozpromienia się na widok jedzeniowych (żywieniowych) paczek ode mnie. Uwielbiam obserwować jego rekacje na to, co znajduje się w środku torebki czy pudełka przygotowanego dla niego. Ta, już właściwie tradycja, zaczęła się od tarty migdałowo-cytrynowej, którą upiekłam na zakończenie stażu w redakcji "Teatru". Od tamtej pory z ogromną przyjemnością kolekcjonuję te radosne reakcje na wręczane pakunki.



Muffiny jogurtowe z dżemem truskawkowym

Składniki:

200 g gęstego jogurtu
1/2 szklanki oleju
1 duże jajko
1 i 1/2 szklanki mąki
1/4 szklanki cukru (1/2 szklanki - jeśli wolicie słodsze wypieki)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
szczypta soli
dżem truskawkowy

Przygotowanie:

W jednej misce wymieszać suche składniki, w drugiej roztrzepać jajko i wymieszać z jogurtem i olejem. Połączyć ze sobą suche i mokre składniki. Ciasto nakładać do 1/2 wysokości foremek (używam silikonowych). Zrobić w cieście małe zagłębienie i nałożyć do każdej foremki po pół łyżeczki dżemu, na wierzch dołożyć jeszcze odrobinę ciasta, tak żeby przykryć dżem. Muffiny piec w temperaturze 180 st. C przez 20 minut.

Smacznego!


Syrop miętowy

Pojechałam w odwiedziny do Żurawia, ku swojej wielkiej radości wracałam do domu z miską agrestu i bukietem mięty. Miałam kilka pomysłów na wykorzystanie mięty, na przykład chutney lub pesto. Zdecydowałam się na syrop, ponieważ jest bardzo szybki i prosty do zrobienia, można dodać go do herbaty, kawy, drinków czy po prostu do wody z cytryną. Sprawdza się również jako dodatek do deserów. Jeśli tylko macie zapasy mięty w ogrodzie albo na przykład wasza przyjaciółka ma tej mięty za dużo i chętnie się nią z wami podzieli, koniecznie wypróbujcie ten przepis.


Syrop miętowy

Należy trzymać się proporcji:
2 garści listków świeżej mięty
2 szklanki cukru
1 szklanka wody

Przepłukane liście mięty wrzucić do garnka, zalać wodą i zasypać cukrem. Gotować na małym ogniu, a kiedy płyn zacznie wrzeć, poczekać aż cukier całkiem się rozpuści i gotować jeszcze kilka minut. Odstawić syrop do wystygnięcia, przelać przez sito, wlać do wyparzonych butelek i szczelnie zamknąć. Syrop najlepiej przechowywać w lodówce.

piątek, 19 lipca 2013

Ciastka z czekoladą i suszonymi śliwkami

Miałam plan na wieczór:obejrzeć film i pomalować paznokcie, a skończyło się na tańcach w kuchni i nowym przepisie. Wszystko przez to, że zauważyłam w szufladzie paczkę suszonych śliwek. Wprawdzie ciastka bardziej pasują do pochmurnych wieczorów przy herbacie niż do gorących, letnich dni... ale weekend zapowiada się przecież niezbyt słonecznie.

 

Ciastka z czekoladą i suszonymi śliwkami

Składniki:

125 g miękkiego masła
1/2 szklanki brązowego cukru
1 jajko
1/4 szklanki mleka
1 szklanka mąki pszennej zwykłej
1 szklanka mąki pszennej pełnoziarnistej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
1/2 łyżeczki cynamonu (a nawet cała)
1/4 łyżeczki kardamonu
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
1/2 szklanki płatków owsianych
100 g gorzkiej czekolady
80 g suszonych śliwek

Przygotowanie:

Piekarnik nagrzać do 175 st.C, masło utrzeć z cukrem na puszystą masę, połączyć z mlekiem i jajkiem. W drugiej misce połączyć mąki, proszek do pieczenia i przyprawy, dodać do mokrych składników. Na koniec dorzucić posiekaną czekoladę, pokrojone drobno śliwki i płatki owsiane - delikatnie wymieszać szpatułką. Formować spore kule i układać na blasze, lekko spłaszczyć dłonią, piec ok. 10-15 minut.

Smacznego!



wtorek, 16 lipca 2013

Babeczki z porzeczkami i musem czekoladowym

Ten przepis powstał tak naprawdę przy okazji tworzenia tartaletek z kurkami. Nawet nie lubię czarnych porzeczek i gdyby nie to, że tylko takie owoce miałam pod ręką, nie wykorzystałabym ich do przygotowania deseru.Okazało się, że połączenie gorzkiej czekolady z kwaśnym smakiem porzeczek jest całkiem ciekawe. Więc jeśli macie ochotę na wytrawny deser, te babeczki powinny Wam przypaść do gustu.

Babeczki z porzeczkami i musem czekoladowym (ok. 20 sztuk)


Kruche ciasto (wg Michela Rouxa; wychodzi ok. 450g ciasta):
250 g mąki
150g masła
1 łyżeczka cukru
szczypta soli
1 jajko
1 łyżeczka mleka (opcjonalnie)

Wypełnienie:
200 g czarnych porzeczek

Mus czekoladowy:
100 g gorzkiej czekolady
2 jajka
2 czubate łyżki cukru pudru (koniecznie przesianego)

Mąkę posiekać z masłem, dodać pozostałe składniki i szybko zagnieść ciasto. Uformować z ciasta kulę i włożyć na pół godziny do lodówki
Piekarnik nagrzać do 180 st. C. Foremki do babeczek wysmarować masłem i wylepić ciastem, ciasto nakłuć widelcem, żeby nie urosło. Wstawić do piekarnika na 10 minut.

Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej i wymieszać z żółtkami (trzeba to zrobić szybko, żeby żółtka się nie ścięły albo nie zważyły). Białka ubić na sztywno,  pod koniec ubijania dodać cukier. Białka szybko wymieszać z masą czekoladową. Podpieczone babeczki wypełnić porzeczkami (5-6 sztuk w każdej) i musem czekoladowym. Piec kolejne 10 minut. Wyjąć i ostudzić, na koniec zetrzeć na wierzch odrobinę czekolady.

Smacznego!




poniedziałek, 15 lipca 2013

Tartaletki z kurkami

Wygląda na to, że ten blog będzie traktował głównie, jeśli nie wyłącznie, o jedzeniu. Nie jest to głupia perspektywa, bo na tym znam się dość dobrze. Pojechałam na weekend na wieś do rodziców i zapaliłam się do gotowania i pieczenia. Przy tej okazji powstały dwa nowe przepisy. Lato już obrodziło w kurki, więc trzeba korzystać z tego dobrodziejstwa. A pomysł na tartę z grzybami chodził mi po głowie od jesieni, ale mimo wielkiego rodzinnego grzybobrania nie zmotywowałam się wówczas do stworzenia jej... dopiero te kurki. Przepis jest banalnie prosty, a efekt przepyszny!


Tartaletki z kurkami (przepis na 6 porcji)

Kruche ciasto (wg Michela Rouxa; wychodzi ok. 450g ciasta):
250 g mąki
150g masła
1 łyżeczka soli
szczypta cukru
1 jajko
1 łyżeczka mleka (opcjonalnie)

Farsz:
1 łyżka masła
1 średnia cebula
200g świeżych kurek
1/4 łyżeczki słodkiej papryki
1/2 łyżeczki tymianku (świeżego lub suszonego) 
szczypta oregano
1 żółtko
2 łyżki śmietany 18%
sól i pieprz

Mąkę posiekać z masłem, dodać pozostałe składniki i szybko zagnieść ciasto. Uformować z ciasta kulę i włożyć na pół godziny do lodówki

Piekarnik nagrzać do 180 st. C. Foremki wysmarować masłem i wylepić ciastem, ciasto nakłuć widelcem, żeby nie urosło. Wstawić do piekarnika na 10 minut.

Na patelni rozpuścić masło, cebulę pokroić w kostkę i zeszklić na maśle. Dodać kurki i podsmażyć, przyprawić ziołami, papryką, solą i pieprzem. Żółtko roztrzepać ze śmietaną, posolić odrobinę. Kurki nałożyć na podpieczone tartaletki i zalać masą jajeczno-śmietanową. Piec jeszcze 10-15 minut, aż masa się zetnie. 

Smacznego!



czwartek, 30 maja 2013

Niespodzianka

Planowałam zaszyć się w samotności.
Cudownie nie wyszło.



sobota, 20 kwietnia 2013

Smaczny Lublin - Spinacz

Bez wątpienia Spinacz był okazją do spięcia się i zabrania znowu za Smaczny Lublin. Nie obiecuję, że kolejne wpisy będą się pojawiać częściej i regularniej, ale na pewno jeszcze wiele miejsc w Lublinie wartych jest opisania i zareklamowania.

Spinacz Cafe to miejsce, które zachwyciło mnie, gdy tylko do niego weszłam, od razu też przeczuwałam, że dostanę tu dobre jedzenie i jak na razie się nie rozczarowałam. Spinacz powstał na początku tego roku, trafiłam do niego za sprawą Uli, która, również kierowana zachwytem, przyprowadziła mnie tu pewnego wieczoru. W środku jest kolorowo, nowocześnie i przytulnie. Za barem miła i wesoła ekipa otwarta na gości i chętnie podpowiadająca co warto zjeść albo wypić. Pokusiłyśmy się z Ulą na kanapki - proste i smaczne w duecie ze świeżym ogórkiem do zagryzienia. Właściwie nie widzę sensu w rozpisywaniu się i zachwalaniu, po prostu tam idźcie, żeby również się zachwycić! Bardzo się cieszę, że w nszym mieście powstają miejsca, do których chce się wpaść o dowolnej porze i zostać tam na pół dnia. Polecam! 




Kanapka Koko Dżambo z kurczakiem, suszonymi pomidorami, rukolą i sosem

Kanapka Szympatyczna z szynką, gorgonzolą, sałatą i marynowaną rzodkiewką


Adres:
Spinacz Cafe
ul. Ewangelicka 6

Pancakesy z ricottą czyli jak zmieniają się upodobania

Mniej więcej od roku zawsze gdy jestem u rodziców pada sugestia taty, że może bym tak zrobiła naleśniki, racuchy czy pancakesy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie naerzekania na tzw. potrawy mączne, którymi byłam raczona odkąd pamiętam. Mianowcie tata do dziś (i od zawsze) wspomina swoje cierpienie, kiedy to mój dziadek wyjeżdżał z domu na tydzień czy dwa, ponieważ wraz z nim należało się pożegnać z nadzieją na kotleta czy inne mięso. Kiedy babcia zostawała z dziećmi sama, w kuchni królowały pierogi, naleśniki, kluski, placki, kopytka itp. Najbardziej znienawidzoną przez tatę potrawą były gotowane ziemniaki ze słodkim mlekiem, które babcia nazywała potrawą piastowską dla zachęcenia dzieci do jedzenia. Do dziś tata wspomina dzień, kiedy w szkole dowiedział się o odkryciu Ameryki przez Krzysztofa Kolumba, a co za tym idzie o pochodzeniu ziemniaków... 
Jak widać z wiekiem upodobania smakowe się zmieniają, a trauma z dzieciństwa nie była tak traumatyczna, może więc jest szansa, że kiedyś polubię brukselkę.
Postanowiłam się podzielić jedną z wariacji pancakesów jakie robię w domu, tym razem zaserwowałam małe placuszki z ricottą. Na zdjęciach w dwóch wersjach: z serkiem, dżemem malinowym i migdałami lub z serkiem, bananami i golden syropem.


Przepis na ok. 30 placuszków z ricottą:

składniki:
250 g serka ricotta + ok. 100 g do posmarowania gotowych placuszków
3 jajka
1/2 szklanki mleka
1 szklanka mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
szczypta soli
2 łyżki cukru pudru
kilka kropel ekstraktu waniliowego

W misce roztrzepać jajka, dodać serek, mleko, ekstrakt i wszystkie sypkie składniki, dokładnie wymieszać, tak by powstało gładkie ciasto. Można odstawić na 30 minut, ale nie jest to konieczne. Smażyć na maśle na mocno rozgrzanej patelni. Podawać w dowolnych wariacjach kolorystycznych i smakowych. 

Smacznego!

niedziela, 10 marca 2013

niedziela, 3 lutego 2013

Dla tych, co nie mają Facebooka

Ostatnio, zupełnie przypadkowo, wymyśliłam sobie nową zabawę. Podobno przede mną taką rozrywkę wymyślili już arystokraci i nazwali ją "Żywe obrazy". No to bawimy się... okazuję się, że nie trudno znaleźć w najbliższym otoczeniu osoby, które pomagają realizować moje szalone pomysły. Post jest dla tych, co nie mają Facebooka, czyli przede wszystkim dla Żurawia, żeby też mogła zobaczyć co siedzi w szczepanicznej głowie. Żurku, a może zorganizujesz swoim dzieciakom taką pracę domową...