niedziela, 7 marca 2010

Sobota

No właśnie, co z sobotą? Czy poczta zapomniała, że tydzień ma siedem dni? Po zajęciach z wizażu spotkałam się z mamą. Poszłyśmy na Stare Miasto do restauracji Mandragora. Tam moje podniebienie doznawało prawdziwych rozkoszy.


Zupa czosnkowa z macą za jedyne 9zł, a na samą myśl o niej moje ślinianki szaleją...
Kotlety cielęce panierowane w macy (Niech żyje maca!)
Tradycyjny napój izraelski z jabłkami i cynamonem...
Kawa waniliowa
A w tle tradycyjna muzyka żydowska, a wokół mnóstwo bibelotów. Takie miejsca lubię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz