czwartek, 25 marca 2010

Wiosenny dzień wagarowicza

To miał być normalny dzień, czwartek jak zawsze. Pobudka przed 7, od 8.20 zajęcia, powrót do domu w okolicach 18. Jednak już po 7 wiadomo było, że to nie będzie zwyczajny czwartek. Zaczęło się niewinnie - od postanowienia nie pójścia na pierwsze konwersatorium, ale później niepójście przeciągnęło się na prawie wszystkie zajęcia.
Więc na początku był poranek z wierszami Miłosza, następnie Ewula ukazała nam się cała w czerni - na znak żałoby po zimie. Chwilę później opłakiwałyśmy ją (w sensie zimę) wszystkie trzy, poniżej zdjęcia z pogrzebu i dwie piękne personifikacje tej pory roku.
Po pogrzebie przeszłyśmy do radosnego świętowania nadejścia wiosny, z tej okazji pozwoliłam sobie stworzyć portret własny w Funiowym okularze.
A oto wspomnienie czasów minionych, wypatrzone w Stokrotce.
I na koniec pizza a la Krańcowa (danie główne i jedyne na proszonym obiedzie). Z proszonych gości była Żuraw, która pizzy nie spróbowała, a z proszonych współlokatorek zagościła Ewula, która pizzę zjadła, ale nie wiem czy wyszło jej to na zdrowie...
I właśnie takie czwartki lubię :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz