To miał być normalny dzień, czwartek jak zawsze. Pobudka przed 7, od 8.20 zajęcia, powrót do domu w okolicach 18. Jednak już po 7 wiadomo było, że to nie będzie zwyczajny czwartek. Zaczęło się niewinnie - od postanowienia nie pójścia na pierwsze konwersatorium, ale później niepójście przeciągnęło się na prawie wszystkie zajęcia.
Więc na początku był poranek z wierszami Miłosza, następnie Ewula ukazała nam się cała w czerni - na znak żałoby po zimie. Chwilę później opłakiwałyśmy ją (w sensie zimę) wszystkie trzy, poniżej zdjęcia z pogrzebu i dwie piękne personifikacje tej pory roku.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz