piątek, 19 lutego 2010

Mała (słodka) rozpusta

Jedną z najniebezpieczniejszych rzeczy jest mieszkanie ze współlokatorką (dziś czyt. Ewulą), która natychmiast przystanie na niemal każdy (nawet najgłupszy) pomysł. Około godziny 20.12, pod wpływem przeglądania pewnego kulinarnego bloga, wpadłam na pomysł wypicia/zjedzenia nieprzyzwoicie słodkiego deseru. Chwilę później stałyśmy przy kasie, płacąc za te artykuły:


A oto deser, który można z nich stworzyć:

2 komentarze:

  1. ej, Szczepan, podoba mi się to
    nawet bardzo
    i to nie chodzi już tylko o tę notatkę, ale o wszystkie. serio. dobrze jest sobie tak pooglądać :) no i poczytać
    Ewula

    OdpowiedzUsuń
  2. Błeeee, musi być potwornie słodkie. Ale wierzę, że można to lubić :)

    OdpowiedzUsuń